poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Wielki koniec

I nadszedł ten czas. Koniec. Postanowiłam zakończyć moją prace na blogu. Nie sprawia mi to już przyjemności tak jak kiedyś. Odbieram to bardziej jako przykry obowiązek, rzecz, którą muszę zrobić, bo muszę. 1,5 roku. To było naprawdę ciekawe doświadczenie, wiele współprac. Nie czuje, ze był to zmarnowany czas. Może kiedyś powrócę do pisania bloga, ale jednak teraz kończę z tym.

Zabrzmi to dramatycznie, ale zegnajcie, może jeszcze kiedyś się usłyszymy.

#60 Strefa skażenia


Tytul: Strefa skażenia
Autor: Richard Preston
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Sine Qua Non

Błyskotliwe połączenie literatury faktu z wstrząsającym thrillerem medycznym.

W sierpniu 2014 roku świat stanął na krawędzi zagłady. Epidemia eboli szybko opanowała najpierw Gwineę, a potem całą Afrykę Zachodnią. W krótkim czasie pojawiły się pierwsze ogniska choroby poza Czarnym Lądem. Migawki telewizyjne z miejsc objętych epidemią budzą grozę, ale prawda jest jeszcze bardziej przerażająca – ebola za każdym razem zbiera krwawe żniwo. W niewyobrażalnych męczarniach ginie około 90% zarażonych. Później wirus znika i skrycie czeka, żeby móc ponownie zaatakować. Zabijać.

Ostatnio było bardzo głośno o eboli. W telewizji pokazywali straszne zdjęcia z Afryki, gdzie chorzy leżeli na ziemi, w dużych grupach, jakie mieli wycieńczone ciała oraz dużo martwych już osób. Niby to tylko w Afryce, jednak cały świat zaczął się bać. Lotniska zaczęły być sprawdzane, czy ktoś aby nie ma gorączki lub nie wraca z Afryki. To właściwie zrozumiałe czemu każdy się boi. Nie jest to zwykła choroba. Ona niszczy człowieka od środka, nie ma na nią lekarstwa, łatwo się nią zarazić. A jaka jest możliwość przeżycia? 10% albo nawet mniej. 

O eboli widziałam tyle co mówiono w telewizji. Jednak zaciekawił mnie ten temat. W końcu, lepiej wiedzieć jakie jest zagrożenie i co może się stać jeśli dojdzie to do Europy. Książka opisuje ebole i bliskie jej wirusy od początku. Pokazuje ich podróż, pierwsze ofiary, objawy oraz jakie badania były prowadzone. Trzeba przyznać, że książka jest przerażająca. Jakby wyobrazić sobie co by było gdyby ta choroba doszła do Europy, to by było po prostu straszne. Zwłaszcza, że ta choroba przenosi się bardzo szybko. 

Książka mimo, że jest ciekawa, jest napisana trochę zbyt szczegółowo. Np. gdy była rodzina, która pracowała nad tym wirusem, dokładnie opisywano co robią w domu, co jedzą, co robią ich dzieci itp. Jest to trochę bezsensowne marnowanie papieru, ponieważ chcę przeczytać o wirusie, czyli o wynikach ich badań, a nie o tym, że pojechali na miasto na obiad i zjedli pizze. Gdybym chciała o czymś takim poczytać, to wzięłabym zwykłą książkę dla nastolatków. 

Kolejnym minusem są także bardzo rozbudowane opisy. Ja rozumiem, że tutaj jest co opisywać, nie liczę, że będzie akcja, wybuchy, dużo dialogów, ale jestem pewna, że można było to zrobić w trochę ciekawszy sposób. I wpłynęło to na to, że książkę czyta się długo, robi się trochę nudna. Książka jest także napisana trochę dziwną czcionką, albo to po prostu ułożenie tekstu, który zajmuje całą stronę, a nie tak, że mamy gruby pusty pasek u góry i na dole. Takie paski mają tutaj ok.1cm, więc jest to bardzo mało. Przez to wydaje się, że jest tutaj za dużo tekstu i ciężko się czyta.

Nie można tutaj dużo opisać, ponieważ książka jest po prostu pełna opisów choroby, badań itp. Książkę mogę polecić tym, którzy lubią poczytać o czymś strasznym, ale także realnym oraz tym, którzy nie słyszeli lub wiedzą niewiele o eboli.

Ocena: 7/10

Za możliwość poznania zagrożenia dziękuję wydawnictwu Sien Qua Non.

#59 Endgame


Tytul: Endgame
Autor: James Frey
Liczba stron: 495
Wydawnictwo: Sine Qua Non


Książka? Nie, to przyszłość rozrywki!

Projekt "Endgame" to multimedialne doświadczenie, w którym rzeczywistość przeplata się z fikcją.
Trzy powieści, jedna gra dla miliardów graczy.
No i 3 000 000 $ nagrody!

Przyszłość nie została jeszcze określona.
Dopiero "Endgame" ją zweryfikuje.

W Ziemię uderza seria meteorytów. Tylko garstka jest świadoma tego, co to oznacza…

W ich żyłach płynie krew starożytnych cywilizacji.
W ich umysłach odzywa się głośne wezwanie.
W ich rękach znajduje się los świata.

Nie mają nadprzyrodzonych zdolności. Nie potrafią latać, nie posługują się magią.
Od dziecka szkolono ich, by stali się zabójcami idealnymi.

Nadszedł czas.
Usłyszeli wezwanie.
Rozpoczyna się "Endgame"!

Czytaj książkę. Odszukuj wskazówki. Rozwiązuj łamigłówki.
Zwycięzca może być tylko jeden!

Zapowiada się ciekawie. Choć za zagadkami nie przepadam, nie umiem ich rozwiązywać, to jednak coś mnie w tej książce przyciągnęło. Może to złota okładka? A może to, że książka opowiada o zakończeniu pewnej ery i początku nowej? Nie wiem co to było, ale cieszę się, że wpadłam na tą książkę.

Książka opowiada o 12 osobach, graczach w wieku od 13 do 19 lat. Ich celem jest przeżyć, aby także ich lud przetrwał. A zwycięzca jest tylko jeden. Gra jest podzielona na 3 etapy. Pierwszy to wezwanie. Gracz musi odnaleźć specjalny klucz, który zakończy pierwszy etap. Może wydawać się to prostym zadaniem. Jest jednak pewien problem. Pierwszy klucz jest umieszczony gdzieś na Ziemi. Nie wiadomo w jakim mieście, państwie, kontynencie. Jedyne co im może pomóc to zagadki.
Długo się zbierałam do tej książki. Jest bardzo gruba, ma prawie 500. Ale jak już zaczęłam to trudno się oderwać. Akcje mamy praktycznie od pierwszej strony, cały czas się coś dzieje, tu ktoś umiera, tu nowa zagadka. Nie ma chwili odpoczynku. W końcu zaczęła się Gra. Książkę pochłonęłam bardzo szybko i czuję niedosyt. Niestety nic nie wiem kiedy wyjdzie 2 i 3 część, więc zostaje mi tylko czekać.

Co ciekawe, w rozwiązywanie zagadek włączeni są także czytelnicy. Sami możemy rozwiązać pewną zagadkę, która jest w książce. A jaka jest nagroda? Pierwsza nagroda to 500 000$. Nieźle, prawda? Sama chętnie bym się w to pobawiła, ale jak już mówiłam, zagadki nie są dla mnie. Jednak życzę powodzenia każdemu kto próbuje, bo nie wygląda to na łatwą zagadkę. Wskazówki mamy w całej książce. Pewne zdjęcia, liczby, akcentowanie pewnych liter.

Jedyny minus w tej książce to chyba to, że niektóre wątki, zdarzenia są jakby nie dokończone. Np. jeden gracz coś robi, gdzieś tam jest, a nagle znajduje się w innym miejscu i nawet posiada jakiś tajemniczy przedmiot, który wziął z nikąd. Myślałam, że to może mi się jakoś kartki przewracają dziwnie, albo coś niedokładnie czytam, ale powtórzyło się to parę razy. Ale jest to jedyna rzecz w książce do której mam zastrzeżenia.

Podsumowując, książka jest świetna. Wciąga, jest akcja, bohaterowi są nastolatkami, zagadki, walki. Czyli po prostu Endgame. Napisana jest taką czcionką, że jeszcze przyspiesza czytanie, czasami są zdjęcia. No i oczywiście wielki konkurs. Mogę polecić tą książkę każdemu, nastolatkowi, dorosłemu, ale zwłaszcza tym, którzy uwielbiają zagadki, których znajdą tutaj pełno.

Ocena: 9,5/10

Za możliwość bycia widzem Endgame dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non.

piątek, 17 lipca 2015

#58 English Matters nr 53

Kolejny numer English Matters. Tym razem na okładce mamy Johnego Deppa. Kto nie zna tego aktora? Każdy przecież kojarzy Jacka Sparrowa. W artykule o nim mamy opisane jak zaczynał swoją karierę, a mianowicie z zespołem. Potem wyszło,że został aktorem. Grał w wielu filmach, lepszych i gorszych. A teraz, znów powraca z zespołem. Czyżby zatoczył koło? Ale aktorstwa nie porzuca. A jeśli chcecie się dowiedzieć, więcej o tym w jakiej kapeli gra lub w jakich grał filmach, sięgnijcie po EM ;)

Au pair? Kojarzycie ten program? Ja w tym roku dużo się o nim naczytałam na różnych stronach, forach, ponieważ planowałam po liceum pojechać jako au pair do UK i opiekować się tam dziećmi. Plany się trochę zmieniły, ale dalej podoba mi się idea całego programu. Jedziecie do rodziny np. w USA lub UK, mieszkacie z nimi, zajmujecie się dzieckiem, poznajecie ich kulturę, tradycje i, co najważniejsze, szlifujecie swój język. W EM jest jeszcze opisane co trzeba zrobić żeby pojechać do USA, co do Europy oraz jakie są plusy i minusy całego projektu.

Thirty Seconds to Mars, znany zespół, w Polsce wystąpili chyba z 3 razy. Mają wiele fanów, a czym ich przyciągają? Swoją energią, brzmieniem i wielkimi show. Oglądając filmiki z koncertu 30STM nie raz myślałam, że chętnie bym poszła na ich koncert, mimo, że znam jakieś 5 piosenek. Podobnie jak w artykule o Johnnym Deppie, także mamy tutaj przedstawioną historię dwóch braci, którzy zakładają zespół, 3 i 4 członek się zmienia co jakiś czas i jak to się stało, że wokalista jest także świetnym aktorem z Oscarem na koncie.

Mimo, że interesuję się Anglią, pewien artykuł w EM mnie zaskoczył. A mianowicie, tekst o różnicach między północą a południem Anglii. Nigdy o tym nie słyszałam. Może dlatego, że u nas nie ma takiej charakterystycznej różnicy w Polsce, ew. między województwami np. śląsk i mazowsze. EM pokazuje, że są ogromne różnice, nie tylko w pogodzie, ale także w jedzeniu, piciu, humorze.

W tym roku bardzo mi się marzył jakiś wyjazd na np. wyspę lub po prostu nad polskie morze. Jakoś mi brakuje widoku morza. Niestety nic z tego nie wyszło, ale po przeczytaniu artykułu w EM mam kolejne miejsce, do którego chcę kiedyś pojechać. Cypr. Piękna wyspa, otoczona turkusowym morzem, dużo zieleni, piękne plaże i, co dla turystów ważne, nie jest tam bardzo drogo. EM przybliża nam jak wygląda np. wschód a zachód Cypru, co zwiedzić lub co tam można robić.

Kolejny artykuł także jest związany z wakacjami, a właściwie z problemami w czasie podróży. Osobiście nigdy nie leciałam samolotem, ale ile się słyszy o wszystkich opóźnieniach, odwołane loty lub zgubiona walizka. A jak już dolecimy w końcu na miejsce? Problemy z żołądkiem np. "biegunka podróżnych", spalenie się na słońcu, coś nas ugryzie, puchniemy. I w taki sposób wymarzone wakacje mogą zamienić się w koszmar.

Na koniec mamy "rozpracowaną" piosenkę, a ze względu, że w tym numerze była mowa o 30STM, to ich utwór został wykonany. A dokładniej jest to "Closer to the edge". Piosenki to świetny sposób żeby pouczyć się ciekawych wyrażeń, slangu itp., więc jak najbardziej zachęcam aby sięgnąć po ten numer EM :)

Za możliwość przeczytania tego numeru, dziękuję Wydawnictwu Colorful Media :)

czwartek, 9 lipca 2015

#57 Sekretne Życie Pszczół


Tytuł: Sekretne Życie Pszczół 
Autor: Sue Monk Kidd
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Literackie

Pierwsza książka Sue Monk Kidd, czyli Czarne Skrzydła, zapadła mi głęboko w pamięć. Poruszająca, zabawna i ocierająca się o tematy rasizmu, niesprawiedliwości między kobietami a mężczyznami i pokazująca życie w Ameryce w latach 50-60. Zapewne dlatego moje wymagania do Sekretnego Życia Pszczół było takie wielkie. Z tyłu okładki mamy opisane, że tematyka jest podobna i główne postaci: rasizm, Ameryka lat 60, główna bohaterka jest biała, druga główna bohaterka czarna. Mimo, że tematyka podobna, historia całkiem inna.

"Lily jest biała, ma 14 lat, oschłego, agresywnego ojca i olbrzymie poczucie winy. Przed dziesięcioma laty przez przypadek zastrzeliła swoją matkę. Spokój pomagają jej odzyskać noszące imiona letnich miesięcy, czarnoskóre mieszkanki pewnej pasieki w Tiburon, gdzie Lily trafia, jadąc śladami mamy. Ale nawet ten niezwykły azyl, gdzie pszczoły wiodą swoje sekretne życie, nie chroni przed światem zewnętrznym."

Już to streszczenie zachęca. Książkę przeczytałam bardzo szybko, spędziłam z nią 3-4 dni. Gdy zaczyna się czytać czuje się duży niedosyt. Dlatego trochę niebezpieczne było czytanie jej przed spaniem, ponieważ nie mogłam się od niej oderwać, a jak już odłożyłam to się zastanawiałam co będzie dalej i obwiniałam się, że pewnie następny rozdział wprowadzi coś ciekawego do książki. Brzmi jak zmora ludzi którzy kochają książki, prawda?

Moja opinia na temat tej książki może się wydać banalna, trudna do uzasadnienia. Najłatwiejszym uzasadnieniem będzie prośba żebyście ją przeczytali i przekonacie się, dlaczego ta książka jest idealna. Naprawdę, on jest po prostu IDEALNA. Inaczej nie mogę jej opisać.

Lily, mimo, że jest młoda, potrafi wyciągać z życia wiele nauk, potrafi oceniać ludzi po charakterze, a nie po kolorze skóry jak to w tamtych czasach było. Pojawia się z nią też wątek zakazanej miłości, i to nie między biednym a bogatym, lecz między czarnym a białym. Pomyślcie jakie było to szokujące w tamtych czasach. Książka jest pełna tajemnic, poznawania świata i poszukiwania samego siebie, kim właściwie jesteśmy.

Rosaleen, opiekunka Lily, jest jedną z tych czarnych osób, które sprzeciwiały się wszystkiemu co ludzie mówili. Nie szanowała białych, którzy nie szanowali jej. Pokazywała, że nie jest gorsza od białych, jest równa, a czasem nawet lepsza. Nie pozwala pomiatać sobą. To ona dyktuje zasady. Straszna kobieta? Właśnie nie, gdy ktoś jest miły dla niej ona jest dla niego. Lily bardzo kocha, opiekuje się nią. Postać Rosaleen pokazuje jak zachowuje się osoba, która trochę na tym świecie już jest. Nie ufa szybko ludziom, musi ich najpierw dobrze poznać. Rosaleen pokazuje właściwie jak powinniśmy podchodzić do ludzi żeby przetrwać na świecie i nie zostać skrzywdzonym.

Jest także ekranizacja książki, ale jeszcze jej nie widziałam i właściwie nie jestem pewna czy chcę. Boję się, że film zepsuje mi to jak patrzę na tą książkę, że nagle ją znienawidzę. Nie jest to pierwszy raz gdy mam taką sytuację. Jeśli ktoś z was widział ten film i czytał książkę, to dojdzie znać czy warto ;)

Pani Sue Monk Kidd napisała jeszcze inne książki i mam nadzieję, że kiedyś zostaną przetłumaczone na polski. Jest genialną pisarką i mam nadzieje, że będzie mi dane przeczytać więcej jej książek, nawet w jej ojczystym języku, czyli po angielsku.

Reasumując, książka jest świetna. Porusza ważne tematy, postacie i ich zachowania są uniwersalne, można by je spokojnie przenieść do czasów dzisiejszych i dalej czerpać nauki z ich zachowania i ich wywodów. Polecam tą książkę każdemu. Kobiecie, mężczyźnie, nastolatkowi czy osobie starszej. Każdemu. Może niektórzy otworzą oczy na pewne sprawy i zmienią swoje zachowanie dzięki tej lekturze :)

Ocena: 10/10

Za możliwość znalezienia książki idealnej dziękuję Wydawnictwu Literackiemu :)

środa, 1 lipca 2015

#56 Zapiski nosorożca

Tytuł: Zapiski nosorożca
Autor: Łukasz Orbitowski
Liczba stron: 280
Wydawnictwo: Sine Qua Non 

Republika Południowej Afryki. Dzikość przyrody, ruchliwe ulice wielkich miast i bezdroża w głębi kraju. Turystyczna rzeczywistość zderzona z brawurowo zreinterpretowanym światem afrykańskich mitów.

Nigdy nie dowiem się, co ludzie, tak serdeczni w pierwszym kontakcie, naprawdę o nas myśleli. Przeczuwam, że wioska w Zululandzie, gdzie zgubiliśmy się w nocy, była najbliżej prawdy, tej prawdziwej Afryki, jaką dane było zobaczyć nam, bogatym turystom, oglądającym świat przez szyby samochodu. Przeczuwam, ale nie wiem. Nie wiem nic. Poza jednym. Coś tam się zdarzyło.

Każda podróż jest darem. A podróż w mentalność tak odległą jest darem szczególnym. Co otrzymaliśmy? Opowieść o jednym z najbardziej fascynujących krajów świata czy szczere wyznanie pisarza, że nie wyjaśni nam Afryki? Ascetyczny dziennik podróży? A może zmysłową, na wpół baśniową włóczęgę przez świat magii i archetypów Czarnego Lądu? Jedno jest pewne: Orbitowski w Zapiskach Nosorożca mówi o Afryce w sposób, w jaki nie zrobił tego nikt do tej pory.

Nigdy nie czytałam książek podróżniczych, czasem tylko Cejrowski, ale to w telewizji. Jednak coś mnie przyciągnęło w tej książce. To chyba ta okładka. Ten śliczny odcień niebieskiego, który przypomina morze na wakacjach, plaża, słońce. "Nie oceniaj książki po okładce", średnio się tego trzymam, więc stwierdziłam, że książka będzie na pewno ciekawa. Hmmm... coś jednak nie wyszło.

Jeśli nie czytałam książek podróżniczych, to wcześniej nie spotkałam się też z książkami Orbitowskiego. Nie wiem czy zawsze tak pisze, ale ten sposób nie przypadł mi do gustu. Przekleństwa, czasami dziwne opisywanie ludzi, jakby byli gorsi od niego i chyba za mało opisów samej Afryki, czyli tego o czym powinna być ta książka. Autor chyba się bardziej skupił na opisywaniu SWOJEJ podróży,  ponieważ głównie mówił o swoich znajomych z którymi tam był, co jedli o czym rozmawiali. Mnie osobiście bardziej by interesowała sama Afryka niż jedzenie, które jadł Orbitowski, ale może jestem dziwna? Może ludzie wolą czytać o jedzeniu...

Dużym plusem według mnie była wstawka ze zdjęciami. Zwierzęta np. pingwiny, słonie, lemury, krajobrazy (góry, morze) oraz zdjęcia miasta. Tutaj poczułam, że w końcu jest to książka naprawdę o Afryce. Zdjęcia naprawdę piękne, aż by się wsiadło do samolotu i poleciało tam od razu.

Druga ciekawą rzeczą i właściwie ostatnią jaka mi się spodobała w tej książce były legendy, opowiastki afrykańskiej ludności. Zapewne były to opowieści z wiosek ,jakiś starszych osób, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Dzięki temu możemy poczuć co myślą Ci ludzie, w co wierzą, jak wygląda ich świat, życie. I właśnie te opowiadania czyta się najciekawiej. Tajemniczość, magia, szczęśliwe i smutne zakończenia. Właśnie one pokazują prawdziwe RPA.

Podsumowując, nie ma tu wiele do opisywania. Książka głównie o samym "podróżowaniu", a nie o tym co zwiedzamy. Zdjęcia i opowiastki zdecydowanie ratują tą książkę. Język autora też nie za bardzo nadaje się do pisania książki. Rozmowa z kolegami? Ok, ale nie książka. Raczej nie sięgnę po żadną inną książkę tego autora, a wam, jeśli chcecie poczytać o podróżach, to polecam Cejrowskiego. Chyba sama niedługo po niego sięgnę, bo zbiera dużo pochwał.

Ocena: 3/10

Za możliwość zapoznania się z legendami afrykańskimi dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non.

środa, 10 czerwca 2015

#55 English Matters 52

Kolejny numer English Matters. Dzisiaj jest to numer 52, a na okładce... Przyjaciele! Każdy zachwala ten serial, że to klasyk, świetny, zabawny, a ja go jeszcze nie widziałam. Mam w planach oglądnąć od początku do końca, ale niestety brak czasu :/ Na szczęście wakacje się zbliżają, a razem z nimi wolny czas, więc mam nadzieję, że chociaż zacznę ten serial. Mimo to, było mi miło przeczytać główny artykuł o początkach Przyjaciół, o aktorach i ogólnie od strony technicznej. Jak zmienił się scenariusz specjalnie dla aktorów, jak się zaprzyjaźnili, jak się zmieniła gaża z jeden odcinek (od 22tys. $ aż do 1 mln $ :o). Teraz gdy już znam serial od strony technicznej, czas zacząć oglądać!

Queen. Kto nie zna tego zespołu? We are the champions, Show must go on? Hity! Dlatego EM przyglądnął się dokładniej historii tego legendarnego zespołu. Trochę o tym jak członkowie się poznali i zaczęli własną działalność, jak powstały hity i jak się powoli "kończył" Queen przez chorobę Freddiego. Gdyby nie to może usłyszelibyśmy jeszcze kilka hitów, które nucić będzie cały świat. Wielka strata. Osobiście bardzo lubię ten zespół, jakieś 2 lata temu bardzo często ich słuchałam, teraz już mniej, ale jak się lubi jakiś zespół to rzadko to przemija ;)

Ostatnio mieliśmy projekt na matematyce, trzeba było robić ankietę i jednym pytaniem było "Jaka bajka kojarzy Ci się z dzieciństwem?". Dużo osób odpowiedziało Kubuś Puchatek. No tak, kto nie pamięta tego głupiutkiego, żółtego misia w czerwonej koszulce, zawsze ze słoiczkiem miodu? Książka, bajka, serial, maskotki, plecak itp. Po prostu podsumowanie dzieciństwa. EM przyglądnęło się znanemu misiowi nazywanego po angielsku Winnie Pooh. Zaczęło się od tego, że  Kubuś był zwykłym szarym, melancholijnym misiem, z poczuciem humoru. A teraz? Głupiutki, śmieszny miś, z mądrymi cytatami i na dodatek żółty w czerwonej bluzce. Duża transformacja. Prawda jest taka, że Kubuś zrobił się bardziej pod publikę, komercyjny. Jeśli tak nie jest, to skąd by były te wszystkie gadżety i nowe filmy z Kubusiem Puchatkiem? Ja kocham i misia z książki i z bajek, jest to część mojego dzieciństwa i każdy jego charakter lubię.

Warner Bros. każdy kojarzy, prawda? A wyobrażacie odwiedzić sobie park w stylu Disneylandu tylko, że z tą wytwórnią? Kawiarnia z Przyjaciół, plany z wielu filmów. I to samo z wytwórnią Paramount Pictures. A gdzie takie ciekawe miejsce? No niestety w Los Angeles. Daleko od nas, ale jeśli ktoś ma mozliwość wyjazdu do Stanów to powinien według mnie odwiedzić ten park rozrywki. Zwłaszcza maniacy filmowi.

A jak już odwiedzać Stany, to może także Teksas? Osobiście marzy mi się kiedyś odwiedzić ten stan, wybrać się na przejażdżkę koniem w kowbojskim kapeluszu, pomieszkać tam na farmie. Ale przecież Texas to nie tylko pola, bydło i farmy. A Dallas? Duże miasto, drapacze chmur wielkie stadiony. I jeszcze kilka dużych miast. Choć ja bym chciała zwiedzić Texas od tej bardziej "swojskiej" strony to dla tych "miejskich" ludzi też się znajdą różne rzeczy do zwiedzania.

I jak zawsze, coś o książkach. Na początku magazynu mamy opis 3 książek: Harlan Ciben "Miracle Cure", Jo Nesbo "Headhunters" oraz Steve Peters "The Chimp Paradox". Nie wiem czy w Polsce zostały wydane te książki, ale chętnie przeczytałabym książkę Jo Nesbo oraz "The Chimp Paradox". Jesteście ciekawi o czym są te książki? No to zerknijcie do English Matters ;)

Za możliwość zapoznania się z tym numerem English Matters dziekuję wydawnictwu Colorful Media :)